Inwentaryzacja w projektowaniu wnętrz cz.2.
Moment ZERO: stoimy w pustym lokalu – bez drzwi, podłóg, lamp… betonowa posadzka, gdzieniegdzie żółtawa plama na wylewce (uspokajam: po gruncie głęboko penetrującym), ze ścian wyzierają puszki elektryczne ze zwisającymi kablami, nie ma brodzika, umywalki, ani sedesu. Z podłóg wychodzą jakieś rury i rurki, jak z niedokładnie oczyszczonych podrobów. Koszmar?
Otóż, dla architekta wnętrz taki stan to prawdziwe Eldorado, Mekka i Ziemia Obiecana w jednym. Częściej bowiem w salonie klienta stoi meblościanka z pełnymi plecami, inną ścianę całkowicie pokrywa boazeria sosnowa, przy okazji kamuflując różne tajne schowki i wnęki, których obecność wychodzi na jaw dopiero w trakcie remontu. W małym pokoiku, gdzie na foteliku drzemie babunia i naturalnie nie należy jej budzić, wszystkie pionowe płaszczyzny przybrane są tkanymi kobiercami, pokryte arrasami, czy nieco mniej zdobnymi gobelinami. Do powyższego kompletu, wokół gościa z miarką snuje się brytan, który, gdy tylko nadarzy się okazja, natychmiast łapie za ?achillesa?. Taki wariant jest nieco ograniczony, jeśli chodzi o możliwości pomiaru inwentaryzacyjnego, ale pracę tę wciąż należy wykonać. W obu przypadkach zestaw przyborów jest stały, czyli: sporo czystych kartek na twardej podkładce z klipsem (bonus, jeśli już mamy na nich zarysy pomieszczeń), KILKA pisaków, długopisów, piór, bo jeśli ma się tylko jedną sztukę, to wiadomo, że na pewno wypisze się już na początku pracy. Drabinka – po prostu warto mieć, jeśli jej brak – wystarczy stabilny taboret. Dalej: dalmierz zwany inaczej laserem – to taki cud techniki, który na dzień dzisiejszy jest obowiązkiem każdego inwentaryzującego i bez niego łapanie np. długości korytarzy, wysokości hal, czy pomiarów elewacji byłoby dosłownie karkołomne. Przy pomiarach pomocniczych nadal powinna być w użyciu metalowa miara zwijana, najlepiej długa na 5 lub 8 m – im dłuższa, tym większa profeska. Do fotodokumentacji przyda się aparat, najlepiej z kartą wymienną i zapasem baterii. Ja używam do tego celu aparatu z telefonu – mają to być zwykłe zdjęcia poglądowe, na których widać ważniejsze detale, a same fotki powinny być w miarę ostre. Sprzętami dodatkowymi uczyńmy napój i kanapkę, jeśli planujemy na miejscu spędzić kilka godzin.
Czas na kilka wskazówek, czyli jak mierzyć, aby minimalizować błędy:
– przede wszystkim trzymać laser poziomo, nie po skosie, bo inaczej może nam wynikowo dojść nawet kilka centymetrów. Na ekranie dobrego dalmierza powinna być pokazana informacja o kącie przechylenia narzędzia w stopniach i warto ją kontrolować (dążyć ku wartości 0). Jest to początkowo dosyć trudne i celem ułatwienia sobie pomiaru, sprzęt można przytknąć do ściany. Mierząc miarą zwijaną, obie osoby powinny trzymać końce na tej samej wysokości i odpowiednio napiąć taśmę przed odczytem wartości. W żadnym wypadku nie powinna ona zwisać, niczym lejce śpiącego dorożkarza, bo wymiar będzie zawyżony;
– zawsze należy zaczynać od podstawowych pomiarów pomieszczenia, czyli długość i szerokość. Często się zdarza, że mierząc „po kawałku”, suma wymiarów częściowych jest większa/mniejsza niż wartość główna (a my o tym nie wiemy) i jest ambaras. Poza tym, gdy zabraknie nam jakiegoś wymiaru, to zawsze łatwiej wydedukować go z danych, które już zmierzyliśmy i zapisaliśmy;
– punkty charakterystyczne (krawędzie okien, słupów, narożniki ścian) mierzyć do płaszczyzny ściany krańcowej, bo inaczej: patrz wyżej. Wymiary częściowe uzyskamy przez odejmowanie od siebie stosownych wartości;
– w przypadku starego budownictwa i pomieszczeń „nierównoległobocznych”, warto mierzyć przekątne. Niektóre dalmierze mają taką fajną odchylaną stopkę z jednej strony, którą lokujemy w narożniku, trzeba tylko pamiętać o zmianie ustawienia startu pomiaru lub doliczyć do wyniku te brakujące centymetry. W zasadzie w dobrym tonie jest sprawdzenie przekątnych w każdym pomieszczeniu, ale zazwyczaj nie ma na to czasu;
– pomiar wysokości. Najlepiej w kilku punktach w każdym większym pomieszczeniu, ale zrobienie jednego strzału na pokój też jest ok;
Tyle najważniejszych spostrzeżeń.
W kolejnym odcinku: Co mierzyć?